Przejdź do głównej zawartości

Baba powinna zjeść batonik

Wróciła Baba z wakacji. Myśli - tak, tak, Babie się czasem zdarza taka czynność :D Baba myśli o swoim zdrowiu, o tym, że jesień nadchodzi, o tym, że trzeba by się jakoś wzmocnić, bo dziecko mi zaraz z przedszkola przytarga jakieś wredne tałatajstwo, co to się na Babę rzuci. Baba łyka więc witaminki, Mąż Babie skrupulatnie wydziela i krzyczy na Babę, jak Baba zapomni, Baba je dużo czosnku, wampir żaden Babiej łabędziej (cha!cha!) szyi z pewnością nie ruszy. Natomiast angina patrzy się na te wszystkie wysiłki Baby z politowaniem i kpiąco prycha. I włazi w Babę, na migdałach się rozpycha, w kościach  łupie, w stawach szczyrka, za cebulki włosów Babę ciągnie, żar w Babie rozpala taki, że jakby Baba miała siły na seks, to by furgało ;) Ale nie ma siły...


Ja już nawet nie będę narzekać, jak wysoką mam/miałam gorączkę i co mnie boli, bo ja mam tylko anginę. Co mają powiedzieć Ci, którzy są naprawdę chorzy?


Babę niemoc dopadła w Dziczy, Mąż nawet w kominku napalił, herbatki z cytrynką donosił, ale nic to nie dało. Baba wylądowała na dyżurze w przychodni. Tam odbyła miła konwersację z lekarzem dyżurnym, wyłuszczyła mu objawy i postawiła diagnozę. Lekarz ze śmiechem stwierdził, że Baba sama dobrze wie, co jej dolega, sama się zaczęła prawidłowo leczyć, więc jemu nie pozostaje nic innego jak wypisać Babie receptę, bo Baba nie posiada magicznej pieczątki z napisem "lekarz" i apteka na piękne oczy Baby antybiotyku nie sprzeda, jak nie ma odpowiedniego papierka. Lekarz jeszcze obejrzał Babie palec, co to go sobie Baba w swej gorączkowej nieprzytomności wsadziła w drzwi samochodu, w trakcie ich zamykania, uśmiechnął się na widok różowego manicure Baby, przyznał, że nie ma pięcioletniego dziecka płci pięknej, ale rozumie, że kolor lakieru do paznokci nie zawsze jest w tym wypadku wyborem Matki, potwierdził, że palec nie złamany i kazał Babie iść chorować do domu.


Choroba Baby uzyskała zrozumienie w oczach i czynach Męża, ale niekoniecznie w oczach i czynach Dziecka. Dziecko przytuliło, pożałowało ale chwilę potem skakało po Babie, oczekując wspólnej zabawy. Dziecko ma pamięć dobrą, ale krótką :D


Baba w tygodniu potoczyła się do swojego lekarza rodzinnego, żebrząc o L-4 i jakiś specyfik uodporniający, bo kolejnej anginy w tym roku Baba nie przeżyje, a szkoda tak osierocić Dziecko i Męża... Lekarka specyfik wypisała, Baba w aptece się prawie rozpłakała słysząc jego cenę i powlokła się do domu, szukać w internecie czegoś tańszego. Iternet powiedział Babie, że nie ma. Faq!!! Bab chyba musi zweryfikować budżet domowy na przyszły miesiąc, ale w stanie gorączki Baba radośnie wpisała tę czynność na listę "to do w następnym tygodniu, bo teraz nie mam siły o tym myśleć." Lista jest już niebezpiecznie długa. W przyszłym tygodniu Baba będzie kwiczeć i płakać z braku czasu.


Czwarty dzień mija, a Baba już może nie w gorączkowej malignie, ale jednak do szczytu samopoczucia ma baaardzo daleko. Dziś rano Baba wypłakała telefonicznie w klatę Mężowi swoje żale i smutki, przepraszając go jednocześnie, że psuje mu dzień, po czym nakrzyczała na niego, że rozdeptała na podłodze paluszka (nie swojego, tylko takiego do chrupania). Mąż był dzielny i chyba kocha Babę, bo powiedział, tylko "przepraszam" i kazał Babie iść do łóżka. Jakby miał snickersa, pewnie by Babie dał... :D

Komentarze

  1. Wypada więc życzyć Babie dużo, duuuuużo zdrowia, co niniejszym czynię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Baba niech się napije powerade. Baba powstanie skoro padła. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Baba wchłania napoje energetyczne od jakiegoś czasu. Ciekawe, kiedy będzie miała wylew ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno za życzenia zdrowia się nie dziękuje, więc ja nie-dziękuję. Ciekawe kiedy nabiorę anginoodporności? Bo trzy w ciągu roku, to dla mnie zdecydowanie zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic