Przejdź do głównej zawartości

O równouprawnieniu z przymrużeniem oka

babeczkaPiknik w przedszkolu będzie. A na pikniku zabawy, hulanki, swawole. Chętni rodzice proszeni są o upieczenie ciast. W tym roku zbieramy kasę na nowy dywan do sali Motylków. Podsyłam Mężowi informację, Mąż czyta, trawi i mówi: "Zaraz, zaraz, a czy Matylda nie chodzi do Motylków? To upieczemy babeczki!" Mąż się zaangażował. Zastanawiam się czy mu mówić, że podobno któraś spłuczka w łazience Motylków nie działa, to może by naprawił :D Ale chyba tam jacyś panowie techniczni w tym przedszkolu funkcjonują...


Plan pieczenia babeczek był, ale okazało się, że dzień przed piknikiem Młoda idzie na imprezę urodzinową do kolegi z przedszkola, wrócimy pewnie wieczorem, babeczki będziemy piec w nocy.... Mąż się poświęcił i został w domu. Babeczki wyszły pachnące i pyszniutkie, mam nadzieję, że się rozejdą jak ciepłe bułeczki :D


A Mąż mi wieczorem z premedytacja powiedział: "Taaaak, Wy to się szlajacie po imprezach, a ja cały dzień w kuchni siedzę!" :D


Bo należy dodać, że Mąż pracuje w domu zdalnie, a że mamy małe mieszkanie, to kąt pracy ma właśnie w kuchni. I jeszcze obiad ugotował. Co prawda część produktów miał przygotowanych, ale jednak... Pocałowałam go w czółko, przytuliłam, poklepałam po pleckach, żeby nie zaczął w babską histerię wpadać ;) i poszłam gotować obiad na dzień następny, żeby mógł biedak wyjść na drugi dzień z kuchni i jechać na piknik ;)


A dywan mam nadzieję, że kupią miękki, bo na starej wykładzinie Młoda targa dziury we wszystkich spodniach, legginsach i rajstopach. A ja tak nie lubię szyć...

Komentarze

  1. Fajnie, że włączacie się w życie przedszkola. Jestem pewna, że Wasze bułeczki wydatnie wpłyną na jakość dywanu. :D PS Też nie lubię szyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pochwalę się. Babeczki Męża rozeszły się jako pierwsze i jak przyjechaliśmy na piknik po pracy to już ich nie było. Mąż dumnie prężył klatę :D A Młoda dostała histerii, bo namówiła babcię, żeby jej kupiła babeczkę, a już nie było. Uspokoiła się dopiero jak jej przypomnieliśmy, że w domu nam zostało jeszcze jakieś 5 sztuk.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic