Przejdź do głównej zawartości

Zaspałam

Jestem, wróciłam, zaspałam.


Muszę przyznać, że po raz pierwszy od ładnych paru lat miałam naprawdę fajne wakacje, z których po dwóch tygodniach wcale nie chciało mi się wracać. Nawet pomimo niedopisanej pogody, chociaż nie lało, a deszczyki były przelotne, słońce świeciło, tylko wiatr głowy urywał i włosy targał, mogłam się więc bezkarnie przestać czesać :D


Znajomi dopisali, nie mieliśmy się w planach mordować po dwóch dniach, a co więcej spędzaliśmy prześwietne wieczory. Nasze córki szalały ze sobą, osobno i z innymi poznanymi dziećmi. Przywiozłam piasek w ubraniach, zdjęcia na karcie w aparacie, opaleniznę symboliczną, muszelki, kamienie i pióra mew oraz jedno bocianie. Przywiozłam zadowolonego Męża i jeszcze bardziej zadowolone Dziecię oraz siebie w równie wybornym humorze.


Sarbinowo przeżyło bezboleśnie nasz najazd, Dziewczynki skupiły się na demolce naszego małego ośrodka :D


Rzeczywistość brutalnie sprawiła, że pół wczorajszego dnia pracy spędziłam na poszukiwaniu notatek, co do wrześniowych obowiązków, planów, wizyt u lekarzy i terminów załatwienia spraw urzędowych. ŁoMatko, tyle tego, że znowu nie będę mieć czasu :) A na najbliższe weekendy już też mamy ciekawe plany... Kiedy ja odpocznę? Dopiero za rok??!! Dobra, dam radę, twarda baba ze mnie ;)


Samochód naprawiony w ostatniej chwili przed wyjazdem, przeżył w miarę gładko nasz wyjazd, 630 kilometrów i władowaną w niego ilość bagażu. Autostrady, na których prowadzone są roboty drogowe i przez 100 km nie ma żadnego czynnego MOPu to jawna kpina (na szczęście w weekendy ta kpina jest darmowa). Kreska olała nasz powrót ciepłym moczem i nie chciała wyjść spod łóżka teściowej - chyba chciała nam pokazać jak śmiertelnie jest obrażona tym, że sobie pojechaliśmy. Sterta brudów powakacyjnych uwalona w przedpokoju powoli maleje. Za jakiś tydzień powinna zniknąć. Zdjęć mam milion (około) więc muszę je jakoś obrobić, zanim się podzielę ze światem. No i zaspałam trochę dziś rano. Aaaa, a w drodze do pracy usłyszałam, jak w radiu mówili, że Putin, w reakcji na kolejne sankcje, prosi Unię Europejską o zachowanie zdrowego rozsądku, więc zaplułam sobie przednią szybę :)


Mąż usiłuje sobie przypomnieć, co programował przed urlopem, a Młoda w przedszkolu zdążyła zgubić szkło z okularów, które przetrwały miesiąc wakacji, ale być może przedszkole to zbyt wiele...


Ochłonę, przyzwyczaję się i obrobię te zdjęcia. Myślę, że proces akomodacji do zwykłego życia będzie trwał koło tygodnia. Później pójdzie już z górki :D



Komentarze

  1. no to gratulacje że wakacje się udały :) a powrót do kierata zawsze jest bolesny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Udały się, udały, tylko, że już mi się wydaje, że to jakaś odleeeeeegła przeszłość :D
    A powrót do codziennego życia może i troszkę bolesny, ale ja je właściwie całkiem lubię, więc daję radę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic