Ogarnia was? Jest cudowny. Taki nastrój świąteczny sklepowy.
Sobie chodzę (świńskim truchtem, bo jak zwykle nie mam czasu), świąteczne piosenki mnie bombardują w uszy, więc zaczynam się bujać do rytmu, w głowie walka myśli - migdały czy orzechy, migdały, czy orzechy i nagle ŁUPS! zostałam potrącona, stratowana, podeptana przez tłum innych zakupowiczów, którym nastrój świąteczny bardzo się udzielił...
Pewna starsza pani na stoisku z wędliną zjechała mnie z góry na dół obrażając mnie i moją rodzinę trzy pokolenia wstecz, bo założyła że się wcisnęłam do kolejki. Drobny fakt, że już byłam obsługiwana i moje zakupy rosły sobie spokojnie na ladzie, a ja po prostu odeszłam kawałek w stronę kiełbas, bo lubię popatrzeć na mięsko, jakoś uszedł jej uwadze. Taaaak, ta pani też była w świątecznym nastroju.
Inna pani wyrwała mi z ręki paczkę cukru. Wyglądała jakby chciała mi też ukraść z koszyka inne zakupy, ale odwróciła się i uciekła. Kurczę, jakby jeszcze tego cukru nie było na półkach, to jeszcze rozumiem, może dla pani życie bez cukru nie ma sensu? Ale tego cukru leżały całe palety! No tak, nastrój świąteczny.
A dzisiaj w Lidlu promocja na karpia. Na szczęście mnie ominęło, ale koleżanka postanowiła spróbować. Dojechała do pracy z okrzykiem na ustach: Cieszę się, że przeżyłam! Porwał mnie tłum i nie mogłam się wydostać.
Weszła do sklepu jako jedna z pierwszych, ale ponieważ nie miała takiej siły przebicia jak, w dużej mierze starsze panie, dotarła do już pustej chłodni. Po karpiach został jedynie zapach.
Nie chcę uogólniać, ale z moich obserwacji wynika, że nastrój świąteczny ogarnia głównie kobiety... Może jesteśmy bardziej podatne emocjonalnie ;)
Nie obrażając kobiet oczywiście - masz rację, to głównie je ogarnia ten świąteczny szał. Ale ten szał to chyba można podzielić na dwa rodzaje - zdrowy i niezdrowy. Zdrowy to właśnie ten, gdzie słysząc świąteczne utworu pukasz sobie stopą w takt i pomimo potrącenia przez zakupowicza, uśmiechasz się i mówisz "święta", a ten drugi - to takie (w większości) mohery, które rzucają się na wszystko co świąteczne i opatrzone słowem promocja, uznające, że im się wszystko należy itd. Makabra!
OdpowiedzUsuńTak patrzę że ten cały Lidl to jakiś taki podejrzany jest, bo ciągle jakieś akcje promocyjne i nasi rodacy prawie się zabijają o towary, jak w komunie.. a może Oni to wszystko nagrywają, archiwizują i potem puszczą w Discovery jako ciekawostkę przyrodniczą.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest przed długimi weekendami. Cukier i mąka są wykupywane na pniu, co najmniej jakby miała przyjść apokalipsa zombie, a nie dwa dni wolnego…
OdpowiedzUsuńZ dzieciństwa pamiętam, że jak rzucali Bobofruty do Społem to kolejki były ogromne i pyskówki soczyste, to może takie pokłosie starych czasów?
Albo na wykładach dla studentów z socjologii tłumu...
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało, jak kiedyś na promocji koszulek albo sweterków w Lidlu właśnie jedna pani zatarasowała dojście do koszy swoim wózkiem i ładowała do niego te koszulki w ilościach hurtowych - pewnie, żeby sprzedawać. A druga kobieta, zła, że się nie może docisnąć do kosza po prostu jej te WSZYSTKIE koszulki z koszyka buchnęła i poszła dalej, Mina Pani nr 1, po tym jak się zorientowała, że jej wózek jest pusty - bezcenna :D
Ja w ogóle uważam, że obserwacja ludzi podczas promocji, z pewnego oddalenia oczywiście, bywa interesująca formą rozrywki :D
No niestety nastrój świąteczny już dawno się skończył każdemu. Teraz pozostało nam wrócić do pracy, szkoły i dbać o codzienne sprawy, ale już niedługo znów będą święta.
OdpowiedzUsuńSpotykam osoby, które ten specyficzny "nastrój świąteczny" noszą w sobie cały rok :D
OdpowiedzUsuń