Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego ludzie kłamią?

Taka mi się sytuacja zdarzyła ostatnio, że dowiedziałam się, że pewna osoba z mojego otoczenia kłamie. Jak zaczęłam kojarzyć fakty, to wyszło, że kłamie dosyć często. I szczerze powiedziawszy, to mi trochę ręce opadły, bo:


nie jest to osoba jakoś szczególnie mi bliska, ale się lubimy i często widujemy


naprawdę nie widzę powodu, żeby się wpieprzać komuś w życie, nigdy tego nie robię, nie donoszę, nie kabluję, nie rozpuszczam plotek - po co mi wciskać kłamstwo?


kłamstwa dotyczą rzeczy dość błahych, których całokształt mi dynda i powiewa, więc tym bardziej nie rozumiem, po co kłamać


Tak mi się normalnie trochę przykro zrobiło, chociaż nie jest to dla mnie koniec świata, no cóż, takie życie, każdy ma swoje za uszami. Ze mnie też żaden ideał, to się innych na co dzień staram nie czepiać. Ale kłamstwa nie lubię. Po prostu go nie rozumiem, nie ogarniam, tępa jestem i umysł mało pofałdowany, to do mnie nie dociera.

Komentarze

  1. Miałam podobną sytuację, widać plotki są silniejsze, niektórzy mają tak ogromną wyobraźnię i zrobią wszystko, aby choć przez moment być w centrum uwagi. To przykre, ale bardzo prawdziwe.
    Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy od kłamstwa. Oczywiście najlepiej byłoby zawsze mówić prawdę, zauważyłam jednak, że niektórzy ludzie nie chcą wcale jej słyszeć. Jeśli koleżanka pyta mnie, czy dobrze wygląda w jakimś ciuchu, to z całą pewnością nie po to, żebym usłyszeć zaprzeczenie. Czasem w takich sytuacjach kłamię. ale jak rozumiem, Tobie raczej chodziło inne kłamstwo. Sama kiedyś padłam ofiarą podobnej sytuacji. Już zaczęłam si zastanawiać, czy nie kontroluję tego, co mówię, ale na szczęście było kilku świadków tej sytuacji. Wszyscy potwierdzili moją wersję. Odetchnęłam z ulgą. Nawet nie dlatego, że wyszło na moje, ale zaczynałam się czuć niepoczytalna. A czemu tamta osoba to zrobiła? Bo chciała zaistnieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że ludzie kłamią, bo dzięki temu osiągną jakieś korzyści. Nie popieram, ale jestem w stanie zrozumieć. Ale w takich błahych sprawach? Które na dodatek mnie nie interesują, więc w ogóle nie muszę być o nich informowana. A niesmak pozostaje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja święta nie jestem i też mi się zdarzyło skłamać, niestety najczęściej wynika to z obowiązujących konwenansów. Na spotkaniu z klientem, na pytanie, jak się czuję, nie odpowiadam, że tam mnie strzyka, tu boli i noga skręcona, a kot mnie podrapał o tu, na ramieniu, widzi pan? ;) a niby zgodne z prawdą ;)
    Zdarzyło mi się też skłamać perfidnie i z premedytacją, bo tak było dla mnie lepiej. Dumna z tego nie jestem, ale było.
    Generalnie kłamstwo istnieje w świecie, ten fakt mnie jakoś specjalnie nie bulwersuje.
    Ale stanęłam w obliczu sytuacji, w której ktoś wciska mi kit, na temat, który mnie nie dotyczy i którym nie jestem zainteresowana. I nie rozumiem po co, bo żadnych korzyści ta osoba z tego tytułu nie miała. I teraz co chwila łapię się na tym, że się zastanawiam, czy jestem okłamywana czy nie? Dosyć upierdliwe uczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem kłamiemy tylko z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że ozdabiamy swoje życie barwnymi i nieprawdziwymi opowieściami, żeby się dowartościować. Po drugie kłamiemy, żeby mieć święty spokój i to chyba na tyle co można o tej wadzie mieć do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślę, że jeszcze czasem z przyzwyczajenia. Chociaż w zasadzie to się może zawierać i w jednym i w drugim powodzie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic