Przejdź do głównej zawartości

Znak naszych czasów

Takie mamy czasy teraz, że technologia, technologia, technologia... Wszędzie dookoła. Koleżanka ma na przykład lodówkę, która do niej gada. Może to nie jest jakaś wyszukana konwersacja, ale jednak. Dwadzieścia lat temu, jak otwierałam lodówkę odzywali się do mnie rodzice: "Przestań wisieć w tej lodówce, bo się rozmrozi!!!" Jest postęp? Jest.


Pamiętam, jak Luby sprawił sobie pierwszy smartfone, który kiedyś niestety mu się wyładował, więc zabrał mi mój, żeby sprawdzić na GPS, czy dobrze jedziemy. Mój telefon był tradycyjny, o czym Luby nie pamiętał i usiłował mi wybić szybkę wyświetlacza, wkurzając się, że moje gówno nie działa... Do technologii się człowiek przyzwyczaja :D


Moje Dziecko natomiast ma pięć lat i technologię w małym palcu. Wie, jak włączyć kompa, jak odpalić tablet, jak pograć na telefonie tatusia, ewentualnie, jak odpalić jutjuba i swoje ulubione piosenki.... Ja pierdzielę! W tym tempie, jej dzieci będą miały procesory zamiast mózgu! Na szczęście poza technologią lubi też przyrodę, aktywność fizyczną i plac zabaw, więc rodzicielsko nie czuję się tak zupełnie przegrana ;)


A zmierzam do tego, że Dziecię Nasze lubi też grać w gry komputerowe i poza Bolkiem i Lolkiem oraz Reksiem postanowiliśmy wprowadzić Młodą w świat padów (kontrolerów). Tatuś zapodał przesympatyczną i śliczną gierkę, nazwaną przez Młodą Grubaskiem i Chudaskiem (i zabijcie mnie - nie pamiętam, jak ona się naprawdę nazywa - jest Grubasek i Chudasek), wręczył jej do ręki pada, pokazał, którą wajchą się rusza, którym guzikiem się skacze, którym kopie, którym biega, Młoda zrobiła Yhhhhmmmm i zaczęła grać. Poszło jej szybciej niż mnie. Szzzkkkkkk....a!!! - poczułam się nieznacznie staro....


A wczoraj odkurzyliśmy gierkę Lego Harry Potter i Moda pomykała z tatusiem po ekranie. No dobra, jak gra, to może by jej film puścić, żeby wiedziała, o co chodzi? Jakoś do tej pory wydawało mi się, że jest jeszcze na to trochę za mała, ale dobra, co tam, dawaj film. Młoda z przejęciem obejrzała do końca, koszmarów sennych nie miała... No OK, to jak film widziała, to może by książkę przeczytać? Łaaaał, to jest jeszcze i książka? - mnogość wersji jednej opowieści była dla Matyldy niczym złoty feniks. Jedno wielkie łał!!!


I obydwoje z Lubym to wczoraj skomentowaliśmy - że kiedyś to się najpierw książkę czytało, a tu akurat Matyldzie podsunęliśmy serię w odwrotnej kolejności ;)


Takie czasy...


Na swoje usprawiedliwienie dodam, że Młoda książki uwielbia czytać, brak wieczornego czytania jest najgorszą karą, i dlaczego ona może wypożyczyć z biblioteki tylko trzy książki!? Przecież to za mało! Mamusi zostaje jedna, ale to jest nieważne ;)


Liczę więc na to, że odwrotna kolejność Harry'ego jest tylko wypadkiem przy pracy.

Komentarze

  1. Świat idzie do przodu, a sztuką to iść razem z nim. :) Wystarczy popatrzeć na zabawki dla dzieci, laptopu, tablety, komórki, gadające psy i duużo więcej. Gdyby jeszcze ta technologia nie byłaby taka droga. ;)
    PS: Rozbawiła mnie historyjka z mężem i tradycyjnym telefonem;) Zapraszam do siebie: www.about-life-a.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Również czytałam dzieciom przed snem.. teraz już są dorośli, ale bardzo dobrze pamiętają wszystkie bajki :) .. jak kupiłam aparat cyfrowy, to przykładałam oko do ekranu, aby zobaczyć fotografowany obiekt ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I z czego się cieszycie głupie małpy?
    Że jesteście kompletnie już ubezwłasnowolnione.
    i dobrze. Dzisiejsze czasy są wspaniałe, wystarczy kilka chwil by poznać idiote

    OdpowiedzUsuń
  4. My z mężem akurat nie mamy pędu ku technologii i obydwoje mamy telefony raczej starszej generacji. Takie co dzwonią i piszą smsy:P Za to jakość rozmowy powala w przeciwieństwie to gadżeciarskich telefonów od wszystkiego tylko nie od rozmawiania. Tabletów nie posiadamy, tylko laptopy. Nasz synek na razie nie ma gdzie ćwiczyć klikania, więc tradycyjnie ogląda bajki i czyta książeczki. Postęp może jest i fajny, ale zdarzyło mi się widzieć dziecko, które oglądając ksiżżkę, próbowało palcami powiększyć obrazek, więc nie dla wszystkich jednak postęp jest wskazany. Wszystko z umiarem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieci potrafią włączyć komputer czy tablet, bo to proste czynności, ale nie potrafią czyta c czy pisać, co potrafiło kiedyś każde 5-6 letnie dziecko. Dzieci sa coraz głupsze, bo coraz słabiej jest stymulowanych ruch czy wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety muszę się zgodzić z tą opinią. Teraz dzieci mają problemy za wszystkim w szkole od najmłodszych lat. Czytanie, pisanie a szczególnie liczenie. Dzieci nie mają rozwijanej wyobraźni. Do lamusa odchodzą tradycyjne zabawki jak klocki, układanki. Tablety, xboxy... mimo że mam 26 lat i osobiście tych nowinek technicznych używam, niespełna rocznemu dziecku kupujemy zabawki tradycyjne. Bez żadnych wyświetlaczy, proste takie na jakich my się wychowaliśmy. Jeszcze zdąży się bawić tabletem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisał człowiek, który korzysta z internetu...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~IWONA JAKASTAM14 lutego 2015 23:46

    Moja wnuczka gdy miała rok i 7 miesiecy już mi pisała na komputerze.Gdy miała dwa lata wysylała zdięcia zrobione przez nią do koleżanek matki.Gdy nie chciałam jej komputera dac ogladac ,powiedziałam że nie umię włonczyć,powiedziała mi.Majac trzy lata.Teraz gdy ma cztery lata nie mówi prawie nic po Polsku tylko po chińsku,angielsku.Mnie szlak trafia bo nie moge się z nia dogadac.Szlak mnie trafia że takie idiotki mamusie nie siedzą z dzieckiem tylko dadzą tableta ,laptopa dziecku malutkiemu.Same popijaja sobie z koleżankami kawkę.Palą papieroski z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. To samo z moją bratanicą. Ma 2latka i bez problemu umie się posługiwać tabletem i smartfonem. Gdy przychodzi do mnie w odwiedziny od razu biegnie do telewizora (mam smart TV) i włącza sobie youtuba z ulubionymi piosenkami. Mała ma swój tablet, gdzie ma same gierki i ja nawet w połowę nie umiem grać tak jak ona! A puzzle układa ekspresowo. Brat pilnuje by za długo nie grała, ale mała się wycwaniła i czasami przy obiedzie negocjuje: "A jak zjem malchewkę to będę mogła pograć penć minut dłużej?" :D

    Moje dzieci trochę bardziej zacofane są, bo syn nauczył się na laptopie odpalać bajki jak miał ok. 4 lat a córka nieco ponad 3 latka. Dziś moje dzieciaki mają po 8 i 6 lat i nieźle radzą sobie z obsługą laptopa czy smartfona. Mają też swój własny laptop. Laptop dzieciaków nie jest podłączony do internetu, mają tam tylko wgrane gry i bajki i pilnujemy z mężem, by za dużo nie grały (po 1 godz. w tygodniu i 2godz. w weekend.
    A ja swój pierwszy komputer dostałam dopiero jak miałam 14 lat i na kartce miałam zapisane jak go wyłączać :D

    OdpowiedzUsuń
  10. niestety ja się z tym nie zgodzę. nie każde dziecko które potrafi obsługiwać tableta czy laptopa jest niepiśmienne i nie czytelne. moja córka ma 4 lata i od roku mimo że według mnie trochę za dużo czasu spędza na tych urządzeniach (ale będąc w pracy nie mam jej pod kontrolą - robi to mąż i nastoletnie rodzeństwo) potrafi liczyć do 20 w tym po angielsku też, zna wiele słów i proste zdania po angielsku potrafi dodawać w przedziale 1-10 i nie uważam że jest głupia. Trzeba tylko wiedzieć i spróbować kontrolować co to nasze dziecko na tych tabletach ogląda - a ona oglądała Dorę, Świat słów, Umi Zumi...poza tym chodzi do przedszkola więc nie wrzucajcie wszystkich maluchów do jednego wora....jeśli chcemy się "pozbyć" dziecka, żeby dało nam święty spokój a my na ploty z koleżankami, romansidła i talk-showy to jasne, włączajcie co chcecie nie zapomnijcie tylko o podłączeniu tableta do ładowarki - bo może się rozładować w najmniej odpowiednim momencie i będziecie się musiały zająć WŁASNYMI dziećmi.....żenada!

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak Twoja córka jest WYJĄTKOWA jak 100 % dzieci innych mamusiek :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To prawda, widzę to na każdym kroku. Rodzice nie mają czasu dla dzieci i używają gadżetów jak wypełniacza uwagi. Smutne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, dzieci szybko łapią technologiczne nowinki. u mnie 4 latek potrafi obsługiwać komputer, tablet, ale oprócz tego dużo rysuje, wycina, ćwiczy rączkę, a córcie namawiam do ciągłego czytania. Najważniejsze to "wypośrodkować" zainteresowania i dać możliwość dzieciom poznania nowinek technologicznych nie zapominając o tradycyjnych formach nauki.

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas tragedia jak nie chcę włączyć mojej 3,5 latce literek, czyli worda ;-) włączyć już sama umie i owszem, ale zmieniania czcionek jeszcze nie opanowała ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Mama 4 -latki16 lutego 2015 00:35

    Szkoda tylko, że rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci, tylko sadzają je przed telewizorem, komputerem, tabletem... Później taki kilkulatek nie potrafi wysłowić się, a to co próbuje powiedzieć rozumie tylko mama lub tata. Nie ma z czego być dumnym, że dzieciaki potrafią włączyć sprzęt i grać w różne gierki napakowane reklamami i niedostosowane do rozwoju intelektualnego naszych pociech. Mnogość bodźców i dźwięków nie powoduje, że taki kilkulatek rozwija się szybciej, mimo, że jest szybszy w jakąś grę od mamusi. Może warto poświęcić dziecku więcej czasu i poczytać mu książkę, pograć z nim w jakąś grę planszową, ułożyć jakąś budowlę z klocków..... Myślę, że to lepiej działa na rozwój umysłowy dziecka, niż bombardowanie go dźwiękami natężeniem gier komputerowych itp.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mój synek ma w tej chwili 5 lat, czyta płynnie, liczy po polsku i po angielsku w zasadzie do tylu, aż mu się znudzi (czyli spokojnie ponad 500). Potrafi dodawać i odejmować, z mnożeniem jeszcze nie próbowaliśmy, tamto wyszło samo. Tak samo jak układnie ciągów. Ale i z komputera i z tabletu korzysta, z obu pod kontrolą i w ograniczonym czasie. Zresztą w powyższym komputer i tablet też mogą być pomocą.
    Tyle, że jednocześnie potrafi bawić się twórczo bez tego sprzętu. Tylko coś takiego wymaga wysiłku ze strony rodzica, a nie pójścia na łatwiznę i posadzenia dziecka przez telewizorem czy komputerem i z głowy. Poświęcałam godziny czasu, naprawdę spokojnie kilkaset godzin by się uzbierało, na to, żeby wymyślić i przygotować dla niego kreatywne zabawy kiedy był młodszy. Teraz potrafi super bawić się sam, potrafi rzucić komputer, bo na ekranie zobaczył coś co nasunęło mu pomysł na wykonanie pracy plastycznej, czy zabawki.
    I nadal sporo bawimy się razem, ale teraz już najczęściej inicjatorem i pomysłodawcą zabawy czy też wykonania jakiejś pracy manualnej jest on.

    OdpowiedzUsuń
  17. Z chęcią odwiedzę.
    Na postęp technologiczny nie poradzimy. Cieszmy się, że jest, bo jednak ma ułatwiać nam życie :) A to od rodziców zależy, czy dziecko będzie wiedzieć, że poza tabletem jest książka albo klocki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja też tą tradycję wyniosłam z domu. Do tej pory mi zostało, bo czytać uwielbiam, tylko czasu mniej, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rzeczywiście, wystarczy kilka sekund.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bo rodzice pokazali tablet, ale książki już nie. To się dziecko nie nauczyło. Jak nie pokażę Młodej nart, to ne mogę oczekiwać, że będzie wiedziała co to. Jak już pisałam, wiele zależy od rodziców, bo dzieci same z siebie wybiorą łatwiejsze rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zgadzam się z Tobą, że to, że dziecko korzysta z laptopa nie oznacza, że jest zacofane w innych dziedzinach. Moja Młoda czyta, pisze, liczy, a przede wszystkim potrafi bawić się z użyciem wyobraźni, więc jestem spokojna o jej zrównoważony rozwój. Techniki nie będę jej zabraniać, bo otacza nas coraz bardziej, więc musi umieć ją obsługiwać. Ale, patrząc się na jej koleżanki, czy kolegów w przedszkolu, wcale nie uważam, że jest jakimś niesamowitym wyjątkiem. Na marginesie - hell - dla każdej matki jej dziecko jest wyjątkowe.
    A to o czym piszecie, to już dla mnie patologia i wcale nie zależy od postępu technologicznego. Kiedyś też były mamuśki, co dały dziecku byle co, byleby się tylko odczepiło i dały im święty spokój, bo muszą sobie popaplać z koleżanką na kawie.

    OdpowiedzUsuń
  22. To do rodzica należy obowiązek kreowania dziecku czasu wolnego. Czyli nauczenia go różnych możliwości spędzania czasu. Więc gratuluję, że Ci się udało :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja swojego pierwszego peceta miałam dopiero na studiach, ale dla Młodej jest to sprzęt zupełnie naturalny ;) Bo jest od zawsze. Tak samo jak fakt, że jeździmy samochodem. Czasy idą do przodu...

    OdpowiedzUsuń
  24. Dokładnie, wszystkiego po trochu.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak, u nas też edytor tekstowy przyspieszył naukę pisania i czytania. Komputer nie służy tylko do grania, jak rodzic ma pomysł, jak go wykorzystać...

    OdpowiedzUsuń
  26. Całkowicie się z Tobą zgadzam, że należy poświęcać dziecku czas, a nie zostawiać go samemu sobie przed komputerem. Dlatego z Matyldą i się bawimy razem na podwórku, i w domu i razem układamy klocki, i czytamy i piszemy, sprzątamy i gotujemy. Oboje z Mężem staramy się, by aktywnie spędzała czas i uczyła się dzięki temu nowych rzeczy. To, że napisałam, że gra w grę komputerową nie oznacza, że robi to przez cały czas.
    Kontaktu ze sprzętem elektronicznym nie chcę jej zabraniać, bo na nim będzie opierał się jej świat, gdy będzie nastolatką i jeszcze później - nie da rady, nie zatrzymamy tego. Ale jednocześnie cieszę się, że potrafi jeździć na rowerze i na wrotkach i potrafi tańczyć i malować i każda ta czynność sprawia jej przyjemność (oczywiście w zależności od nastroju ;) No i że kocha książki, tak jak my, takie prawdziwe, papierowe. Mam nadzieję, że tą miłość uda jej się przenieść na jej dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wiadomo, że musi być zachowana równowaga - czasu na "tradycyjną" zabawę i tą "postępową". Ja pierwszy telefon dostałem w wieku 14 lat, komputer pojawił się ciut wcześniej. No ale wszystko idzie do przodu - więc to logiczne, że teraz młodsze dzieci uczą się sprzęty obsługiwać.
    U nas też króluje Reksio i Bolek i Lolek, a także ziemniak - Pou, czyli dzisiejsze tamagotchi :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic