Uznaliśmy z Lubym, że pływanie jest bardzo ważną w życiu umiejętnością i przydatną również. Człowiek, który potrafi pływać ma większe szanse na to, że się nie utopi, jak do wody wpadnie.
Młoda powinna umieć pływać, ze względów bezpieczeństwa, to raz, a dwa, bo to jest bardzo przyjemny sport, a Matylda wodę uwielbia. Od małego zabieraliśmy ją więc na basen, co sprawiało jej wiele przyjemności, ale jakoś umiejętności pływania zbyt wielkich przy nas nie nabyła. Mama i tata są od zabawy i basta. Młoda nauczyła się przemieszczać w wybranym kierunku skokami konika polnego - nie wiem od czego ona się odbijała, bo do dna było daleko - ale to jej wystarczało. Liczyła się zabawa.
Jeśli nie my, to ktoś jednak Młodą pływać musi nauczyć. Od września chodziła więc na basen z instruktorami. Całkiem wygodne, bo firma zabierała grupkę dzieci z przedszkola i wiozła ich busikiem na basen. Niestety pomimo, że wśród znajomych dzieci, Młodej po kilku lekcjach przestało się podobać. Mnie nie ukrywam również. Z firmą doszło do kilku zgrzytów i zaczęłam kombinować nad innym kursem.
Z pomocą przyszła szwagierka, która dała mi namiary na kurs, na który chodzi kuzyn Młodej. Zadzwoniłam i miałam szczęście nieziemskie, bo jedna z dziewczynek właśnie zrezygnowała i mieli wolne miejsce. Młoda ucieszyła się, że już nie tamten basen, tylko inny, myślę - będzie spoko. Dziewczyna, która prowadzi zajęcia z grupą Matyldy naprawdę ma rękę do dzieci - w sensie - potrafi je przekonać i zmotywować, i do nauki pływania też. Niestety, pierwsza lekcja była ok, a po drugiej Matylda stwierdziła, że jednak jest coś nie tak. Niefajny ten basen i już. Stresowała się, zaczęła narzekać na brzuszek, na główkę, jakby mogła, to na paznokieć też by narzekała, byleby tylko na basen nie iść. Tłumaczyliśmy, przytulaliśmy, pocieszaliśmy i twardo staliśmy przy swoim, że na basen musi chodzić. Młoda wykonywała w basenie polecenia trenerki płacząc rzewnymi łzami.... nasłuchaliśmy się od dziadków... oj... A ja się spytałam dziadków, co ich zdaniem mam zrobić, jak Matylda w ten sam sposób zareaguję na szkołę? Też będą uważali, że jesteśmy złymi rodzicami, bo wysyłamy ją na basen, a ona ma jakąś traumę? Czy ze szkoły też mam ją zwolnić? To może nie do końca tak, że uważają nas za złych rodziców, ale naciskali na nas, żebyśmy COŚ zrobili. Na przykład nie puszczali jej na basen. Tylko, że my robiliśmy COŚ, a nawet WIĘCEJ, ale opcja nie chodzenia na basen nie wchodziła dla nas w grę.
I nagle nastąpił przełom - w ostatni piątek, po stresie, płaczkach i przekonywaniu Matyldy, że przecież obiecała, że dzisiaj będzie ćwiczyć całą godzinę, Młoda weszła do wody i NAGLE JEJ SIĘ SPODOBAŁO. Tak zupełnie z niczego. Plum i pływam z uśmiechem na twarzy, z wody nie chcę wychodzić, zostanę tu do końca życia.
Niezbadane są kierunki myślowe Matyldowego rozumku :D Ale kamień spadł mi z serca. No i teraz codziennie po przebudzeniu słyszę: Mamo, a czy dzisiaj jest piątek?
Najważniejsze, że suma summarum Matylda pływać będzie się uczyła i dostała olśnienia, że na całe to nauczanie warto dać się namówić :) Może początkowo, miała jakąś "traumę" po poprzednim basenie, jakieś uprzedzenie i stąd te grymasy prze lekcjami. Życzę owocnej nauki, latem będzie już przepływać wszystkie okoliczne baseny ;)
OdpowiedzUsuńWitam no to masz bardzo dobrze. Dziecko, męża i prowadzisz swojego włąsnego bloga. To co, że jesteś po trzydziestce ja też i nie mam żony ani dzieci. Więc w twoim wypadku tylko się cieszyć z tego co udało ci się osiągnąć. Pozdrawiam i życzę ci 100 lat.
OdpowiedzUsuńJak widać dobrze być konsekwentnym rodzicem.. pomimo nacisków innych członków rodziny :)
OdpowiedzUsuńSuper, że dała się przekonać. Ja mam 23 lata i wciąż mam uraz do wody...
OdpowiedzUsuńDokładnie. :D Efekt osiągnięty, Młoda pływa, trauma za nami.
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńDziadkowie też KONSEKWENTNIE naciskali na cokolwiek, byleby Mati tak nie przeżywała. Tak naprawdę, to nieważne dla mnie czyja racja, byleby tylko Matylda czuła przyjemność z pływania.
OdpowiedzUsuńja mam ogromny respekt przed wodą. Ale pływać lubię. Mąż też. I zależy nam, żeby Matyldzie zwiększyć bezpieczeństwo i też żeby miała frajdę.
OdpowiedzUsuń