Znacie? Na pewno znacie...
Właśnie wygrałam dwa bilety na nocny maraton z Mad Maxem (dwa stare filmy plus jeden nowy).
Musze przyznać, że swego czasu U-WIEL-BIA-ŁAM te filmy. W zasadzie wszystkie, chociaż chyba dwójka najlepsza. Oczywiście, oglądałam je w latach mojej wczesnej młodości i wydawały mi się wtedy takie strasznie agresywne, ociekłe krwią i brutalnością. Po obecnych krwawych, okrutnych i brutalnych serialach, na Mad Maxie chyba będę ziewać. No cóż, człowiek się jakoś znieczula na takie sceny....
No i młody Mel Gibson.... :D Nice. Już kiedyś pisałam, że lubię się popatrzeć na ładne-łamane-przez-przystojne.
Ale cieszę się niezmiernie, bo pierwszy raz udało mi się wygrać coś dla nas. Do tej pory dwa razy się załapałam na bilety do kina i teatru dla Młodej.
I pierwszą moją reakcją po otrzymaniu wiadomości, że wygrałam, było: JUPIIII! po czym zaraz pomyślałam: ŁoMatko! od 22:00 do 4:00 - przecież ja tam zasnę!
Hmmm... Chyba się trochę posuwam wiekiem :(
No, na pewno sobota upłynie w śpiącym nastroju.
A tak na marginesie, to może są jakieś konkursy, żeby bilety na Faith No More były do wygrania? Oczywiście nie te, w kiblu ;)
O to to.. chciałam właśnie przy poprzednim Twoim wpisie podpowiedzieć, abyś się rozejrzała za jakimś konkursem i ofkors wygrała bilety :)
OdpowiedzUsuńNo oczywiście, że znam Mad Maxa i z racji wejścia do kin nowej części postanowiłam urządzić sobie maraton w domu. :D Zastanawiałam się, czy nie pójść do kina, ale też pora niezbyt mi odpowiada - na studiach zaczął się okres zaliczeń i muszę sporo czasu siedzieć w książkach, jeśli chcę zaliczyć od razu ten semestr. W przyszłym tygodniu może sobie taki mały, na razie 3 częściowy maraton urządzę, choć jestem strasznie ciekawa tej 4 części. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiestety, po gruntownym przeklikaniu Internetu - konkursów nie ma, albo nie mam szans wziąć w nich udziału. Poza tym chyba limit fuksa na ten miesiąc już wykorzystałam ;) Ale nie tracę nadziei.
OdpowiedzUsuńW czasach sprzed Młodej, robiliśmy sobie z Mężem takie maratony domowe. Obowiązkowa wtedy była lazania, koniecznie w dużym naczyniu do zapiekania. Cały dzień i noc z filmem i pysznym żarełkiem pod nosem. To były miłe weekendy.
OdpowiedzUsuń