Przejdź do głównej zawartości

Miotam się

Aaaaaaaaaaaa!!!


Taki mam mniej więcej w chwili obecnej stan umysłu. Nie wiem, w którą stroną się obrócić, nie wiem, co robić, nie wiem, co olać, a czym się zająć. W głowie mam miliony pomysłów, pasji i rzeczy, którymi CHCĘ się zająć. Co najmniej kilkanaście pootwieranych szufladek w komódkach mojego mózgu, trzepoczących się, żeby się nimi zająć... Pomiędzy komódkami hula kłębowisko rzeczy, którymi POWINNAM się zająć i w tych szufladkach od CHCĘ, robi mi okropny bałagan. Poza tym jest jeszcze parę ciężkich komód, z rzeczami, którymi MUSZĘ się zająć. Te komody są wielkie, ciężkie i strasznie się kiwają, i jak ich nie ogarnę, to wywrócą się na wszystkie pozostałe i wtedy dopiero będę miała rozp....... ekhm, sprzątanie.


Zmywarka odmówiła współpracy, pan od zmywarki naprawił zmywarkę, przy okazji uszkadzając odpływ wody ze zlewu, woda się lała po kuchni, mąż jakoś ogarnął, w Sidzie trzeba wymienić hamulce oraz załatać dziurę w tłumiku, chociaż nam to się nawet podoba taki sportowy klang, ale przeglądu technicznego, to chyba nie przejdzie :) oczywiście w ramach oszczędności załatwiam te naprawy u dwóch różnych mechaników, poza tym należy zalegalizować wodomierz, więc muszę widzieć, czy on ma średnicę 15, czy 20 mm i jaki jest przepływ wody w metrach sześciennych na godzinę, bo jest to wiedza niezbędna każdej kobiecie, muszę ogarnąć zapasy magazynowe artykułów szkolnych dla Młodej żebym potem we wrześniu nie szukała, jak głupia bloku technicznego kolorowego i zeszytów 16-kartkowych w linie czerwono-niebieskie, muszę zrobić porządek w kąciku Matyldy, to znaczy wyrzucić większość niepotrzebnych gratów, które Moje Dziecko namiętnie zbiera i nie chce się pozbywać, ale już biurka spod nich nie widać, w ogóle muszę ogarnąć całe mieszkanie i również wyrzucić to, co niepotrzebne, bo mamy w planie przeprowadzkę, a wcześniej remont i meblowanie i tym też trzeba się jakoś zająć, ponadto należałoby sprzedać obecne mieszkanie, nic to, pikuś, muszę chodzić do pracy, co aczkolwiek lubię, jest okropnie czasochłonne, muszę kupić Młodej białą bluzkę na rozpoczęcie szkoły, muszę napisać atrakcyjne wizualnie oraz nic nie wyjaśniające pismo do spółdzielni o planach przeprowadzenia remontu, żeby się nikt nie czepiał, muszę umówić Młodą do lekarza, bo pielęgniarka szkolna uważa, że jest krzywa (w sensie kręgosłupa, nie psychiki) i tą wizytę u lekarza odbębnić, muszę ostatecznie rozmówić się z moim szefem, co do mojej wizji przyszłości zawodowej, muszę....


Ehhhh, życie nie? Każdy ma swoje bieżące sprawy :) Do załatwienia na pstryknięcie palcami. O kwestii przygotowywania posiłków nie będę już wspominać...


Natomiast chciałabym pojechać na wycieczkę do Ojcowa, oraz do zoo we Wrocławiu, chciałabym trochę więcej poczytać, chciałabym zająć się zdjęciami, tymi w miarę aktualnymi oraz starymi, gdyż Mąż stał się bohaterem w swoim domu i odzyskał zdjęcia ze starego dysku, który kiedyś padł i się nie chciał się podnieść, a były na nim fotki i filmy z pierwszych dwóch lat życia Matyldy, i jak padł, to ja strasznie płakałam, chciałabym obejrzeć Suicide Squad, bez względu na recenzje, chciałabym umieć szybko zasypiać, bo ostatnio jest z tym problem, chciałabym pooglądać pokazy pirotechniczne, chciałabym popisać na blogu, bo czuję presję zaległości, chciałabym zająć się drugim blogiem, na który od dłuższego czasu mam pomysł, chciałabym popisać nie na blogu, bo mi też inny projekt chodzi po głowie, chciałabym, żeby przestała mnie boleć głowa, która ćmi od dwóch tygodniu, odkąd wróciliśmy z wakacji do szarego blokowiska, chciałabym....


Wiecie - nie chciałabym kolii z brylantów, chciałabym mieć czas i energię na to wszystko, co bym chciała :D po zrobieniu tego, co muszę, oczywiście.


Może powinnam wykorzystywać te bezsenne noce? Zamiast tak bezproduktywnie leżeć, licząc na to, że w końcu zasnę?


Nie marudzę, z uśmiechem na ustach dzielę się spostrzeżeniami, że się miotam :D

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic