Przejdź do głównej zawartości

Bestia coraz bardziej kuma rzeczywistość - odcinek 22

Bestia w osobie Młodej ma się całkiem dobrze. Usadza nas tekstami kilka razy w tygodniu, tylko ja oczywiście mam sklerozę. Ale tak na szybciutko, bo jestem w pracy i powinnam pracować, ciiiiiiii..... nie mówcie nikomu.... Dwa tekściki.


I.


Jedziemy bladym świtem do pracy/szkoły, ja, Młoda, Małżonek oraz Kasia, koleżanka Małżonka z pracy, bo mieszka blisko nas, to jeździ z nami, wszyscy jacyś niedospani, nieprzytomni, zupełnie jakby to był poniedziałek.... Aaaa! Bo to był poniedziałek :D Nie żebyśmy hejtowali ten dzień, po prostu po niedzieli, poranne wstawanie jest lekkim szokiem dla organizmu. Małżonek wzdycha w tonie, że świat taki okrutny, a Młoda pyta: - A dlaczego Tatusiu tak nie lubisz poniedziałku? Mąż myśli, bo nie bardzo wie, zwłaszcza o tej porannej godzinie, a Młoda sama znajduje rozwiązanie: - Aaaaa, bo jest daleko do piątku!


Tak, myślę że to jest właśnie ten długo poszukiwany powód poniedziałkowej niechęci porannej :D


II.


Tytułem wstępu - Małżonek jest z serii tych mężczyzn, którym jak się coś powie, żeby zrobili, to oni zrobią i nie trzeba im przypominać raz na pół roku. Ale jak w końcu zrobi, to jest bohaterem w swoim domu i należą mu się pokłony i pieśni pochwalne :D


Młoda zniesmaczona ryczy do Tatusia: - Kiedy mi w końcu naprawisz laptopa?!


Gdyż mamy starego laptopa, którego kiedyś Mąż zalał wodą z gotujących się warzyw, laptop nie przeżył styczności z tą ilością witamin, jednakże został zreanimowany i o dziwo, działa. Wszystko jednak przeciągało się w czasie, Mąż przerzucił się na inny sprzęt do pracy, laptop po naprawie, leży i się nie odzywa. Padł pomysł, żeby dać go Młodej, to się odczepi od naszego kompa. Laptop jednakże wymaga sklejenia, bo jakaś część obudowy pękła i coś się odłamało. Temat sklejenia jest poruszany już od jakiegoś czasu. Mąż zawsze mruczy, że zrobi, zrobi i w sferze mruczenia temat się urywa.


- Jak będziemy tatusiowi o tym często przypominać - doradzam Dziecku - to tatuś w końcu nie wytrzyma i sklei tego laptopa. Jednym słowem trzeba mu wiercić dziurę w brzuchu (Młoda uczy się przysłów).


- Oooo, Tatusiu! - zagroziło Dziecko - Dobrze wiesz, że w tym akurat jestem dobra!


Mąż się popluł ze śmiechu, ale wewnętrznie to chyba trochę się zląkł...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic