Przejdź do głównej zawartości

W Polsce każde dziecko MUSI się urodzić

Tak ostatnio usłyszałam. Nie pamiętam, która baba wyrzekła te słowa, a szukać mi się teraz nie chce. MUSI się urodzić. Bo jak kobieta nie jest zdolna do utrzymania siebie, to znaczy, że jest niedojdą życiową, marnym robakiem i kupką gówna, która nie przyczynia się do dobrobytu Państwa Polskiego, nie śmie więc zwać się obywatelem naszego kraju. Z czystego poczucia winy powinna przynajmniej urodzić dziecko, bo wtedy się przysłuży krajowi ta mała śmierdząca kupka obornika... Taki był wydźwięk. Jakiś delikatnych skojarzeń z tym, że opisywana kupka gnoju nie może się utrzymać, bo takie są przepisy państwowe, taka jest płaca minimalna, takie są koszty życia - nie było.


Dobrze, że ogromna większość tych dzieci, co to się MUSZĄ urodzić, jest i będzie chciana. Ale część nie będzie. Będzie co najmniej nie kochana, nawet nienawidzona, część będzie chora, część urodzi się bez nóżki, część bez mózgu, w ogromnych bólach, część umrze chwilę po porodzie lub jakiś czas po nim. Część będzie niesamowicie cierpieć, ale MUSI.


Ustawa ma się nazywać "o powszechnej ochronie życia ludzkiego". Rozumiecie? Powszechnej! Śmiech przez łzy. Pomysłodawcom, tak bardzo zależy na ochronie życia poczętego, nazywanego tak od jak najwcześniejszego się da momentu, że zapominają o ochronie zdrowia i życia całej reszty. Gdzie ta powszechność? Skąd w ogóle u rządzących jakieś takie przekonanie, że chęć dokonania aborcji dotyka 100% naszego społeczeństwa? Bo w moich oczach pod takim kątem skonstruowany jest ten projekt zmiany. To tak jakby zakładano, że wszystkie kobiety w wieku możliwym do rozrodu oraz wszyscy mężczyźni z nimi związani myśleli jedynie o tym, żeby usuwać ciążę. Najlepiej trzy razy dziennie. Przychodzi baba do lekarza i mówi: - Panie doktorze, wczoraj uprawiałam seks. A doktor na to - To co? Dzisiaj usuwamy? I wszyscy zaśmiewają się do łez.... Ludzie, przecież aborcja to zdarzenie, które zawsze zostawia ślad i fizycznie i psychicznie. A ja mam wrażenie, że traktuje się ludzi, jakby wszyscy od teraz chcieli tylko w ten sposób spędzać czas, z wszystkich ludzi się teraz będzie robiło "potencjalnych morderców"?


Czy do rządzących nie dociera, że jak kradnie 5% społeczeństwa, to nie znaczy, że wszyscy są złodziejami? Że jak oszukuje 2%, to nie wszyscy są oszustami? Że jak ktoś dokonuje aborcji, to nie znaczy od razu, że jest nieodpowiedzialną gówniarą i robi tak, bo tak. Dlaczego Państwo wkłada wszystkich do jednego worka? To jest traumatyczne przeżycie, dla tych matek, które prawdopodobnie ciąży nie donoszą, dla tych, których dzieci umrą niedługo po przyjściu na świat, dla tych, których dzieci będą nieuleczalnie chore, dla tych, dla których ciążą stanowić będzie zagrożenie zdrowia i życia. Gdzie tu jest to słowo powszechna obrona?


Jeśli wymyślamy jeden przepis, to dlaczego nikt nie zadba, żeby miał on swoje konsekwencje w innych przepisach, tylko jak zwykle, w naszym kraju, jest oderwany od rzeczywistości? Dzieci z gwałtu mają się rodzić - OK, gdzie są przepisy ułatwiające natychmiastowe przekazywanie takiego dziecka do rodziny zastępczej? Gdzie w ogóle są przepisy ułatwiające i przyspieszające procesy adopcyjne? Mają się rodzić dzieci umierające - gdzie są przepisy zapewniające godziwą opiekę i wsparcie psychologiczne dla rodziny? Mają się rodzić dzieci ciężko chore? Gdzie są przepisy, zapewniające natychmiastową opiekę lekarską, pielęgniarską, terapeutyczną i rehabilitacyjną? Gdzie? Zresztą, po co ja się pytam? A gdzie opieka wsparcie i pomoc, dla tych, którzy już są na świecie? Dla chorych, zmaltretowanych, starszych, umierających? A nawet dla zwykłych, jak ja, szaraczków? Co to na przykład za leczenie zębów musi sobie zapłacić z własnej kieszeni, bo z NFZ, za który zresztą opłacam regularne składki, mogą mi zrobić kanałówkę dopiero za trzy lata. Do tego czasu może mi zgnić szczęka...


Wymyślmy dla wszystkich traumę, więzienie, kary, sądy i dodatkowy stres.


Dlaczego skreśla się badania prenatalne? Przecież ich głównym założeniem nie jest podejmowanie decyzji - usuwać, czy nie. One mają sprawdzić zdrowie nienarodzonego dziecka, po to by móc ewentualnie leczyć jeszcze w brzuchu mamusi. Albo przygotować operację na tuż po porodzie. Znowu jakieś idiotyczne założenia, że skoro dobrą rzecz, na sto możliwych zastosowań, raz można wykorzystać w złym celu, to trzeba to skreślić.... Naprawdę odkrywam taką oczywistą oczywistość stwierdzając, że nie każdy mężczyzna jest gwałcicielem pomimo, że narzędzia służące do popełniania przestępstwa nosi przy sobie, ani że nie każda kobieta jest dziwką, pomimo, że sprzęt potrzebny do uprawiania zawodu ma z natury wbudowany?


Dlaczego ta ustawa nie wspiera tych co chcą mieć dzieci? Czyli - nie oszukujmy się w statystykach - większość? Helloł! Państwo ustawodawcy! Czy komuś coś świta?


Wiecie, tak naprawdę to już nie jestem wkurzona. Jestem na etapie opadnięcia rąk. Mam wrażenie, że cofamy się w rozwoju dosyć solidnie i idziemy w kierunku państwa totalitarnego.


A tak na sucho, bez emocji, parę przemyśleń...


1. Kobiety w ciąży będą wysyłane przymusowo na L-4, od jej początku (wykrycia), bo lekarze będą się bali, że coś może się stać dziecku i ktoś uzna to za winę lekarza. Więc będą L-4 z ostrożności. Czy są ku temu przygotowane jakieś przepisy związane z prawem pracy? Pewnie nie.


2. Pewnie zacznie obowiązywać jakiś przymus zgłaszania np. przez lekarzy wszystkich przypadków ciąży, a także jej utraty oraz podania powodów. W tajemnicę, jaka powinna obejmować lekarza i pacjentkę zostanie wciągnięty jakiś (co najmniej jeden - jeśli nie cały sztab) urzędnik.


3. Lekarze nie będą chcieli wykonywać co najmniej części badań prenatalnych, bo, patrz punkt 1. Raczej nie odbije się to pozytywnie na statystykach narodzin zdrowych niemowlaczków. Jak się ma do tego ta ochrona życia i zdrowia?


4. Kobiety/dziewczyny nie będą zgłaszały przypadków gwałtów, pedofilii, kazirodztwa, jeśli będą chciały (i miały możliwość) dokonania aborcji w kraju, w którym jest legalna. Prawdziwy przestępca pozostanie w ukryciu.


5. Przypadki poronień pewnie będą analizowane przez urzędników/policję/prokuraturę/sąd - kogo tam wskażą w rozporządzeniu wykonawczym. Nie dość, że trauma, to jeszcze przesłuchania i widmo więzienia. Czy ktoś przewidział w przepisach na przykład obowiązkową opiekę psychologa?


6. Lada moment zakażą używania tzw. spirali, jako metody antykoncepcji. Spirala ma nie dopuścić do zagnieżdżenia się jajeczka w macicy. A zdarza się - rzadko, ale jednak czasami - że to jajeczko zostało zapłodnione jeszcze zanim dotarło na miejsce. Według nowej definicji życia poczętego - potencjalne 12 aborcji w ciągu roku.


7. Dzieci spłodzone w wyniku gwałtu lub przymusu, kazirodztwa nazywane są dzisiaj Darem Boga. Świetnie, rozumiem, że dzieci ze standardowych związków niezalegalizowanych, przestaną mieć problem z udzieleniem im chrztu? Czego wielu księży do tej pory odmawiało? Czy nawet w najbardziej skrajnych przypadkach odmawiali wyprawienia pogrzebu. Czy Darem od Boga będą tylko dzieci z przypadków patologicznych?


8. Jeśli ktoś liczy na to, że liczba wykonywanych aborcji spadnie, to jest idiotą. Idiotą tym większym, że sprowadzającym nieświadomie zagrożenie dla zdrowia i życia. W statystykach, tych oficjalnych na pewną będą spadki. Tylko co z tego, skoro podziemie aborcyjne rozkwitnie. Nie wszystkie kobiety powstrzyma zakaz prawny. Jeśli nie będzie można oficjalnie znajdą kogoś, kto wykona zabieg nieoficjalnie. Oby tylko trafiały na sterylne warunki i fachowych lekarzy. A nie na felczerów dokonujących aborcji zardzewiałym wieszakiem, albo domestosem.


Kolejny raz, w naszym kraju, w imię jakiejś wyższej idei, tworzony jest bubel prawny, który tym razem uderzy w wiele zwyczajnych kobiet i ich rodziny. Te z pieniędzmi i koneksjami pewnie znajdą sposób na ominięcie skutków ustawy szerokim łukiem. Ta ustawa ma mieć tytuł "o powszechnej ochronie życia". Jakiej powszechnej? Chronione ma być TYLKO i WYŁĄCZNIE życie dziecka/komórki/embrionu nienarodzonego. Nie ma tutaj miejsca na ochronę życia i zdrowia matki, jej rodziny, jej najbliższych (także tego psychicznego), jej lekarza i innych sprawujących opiekę. Gdzie jest mowa z tak dużym naciskiem na ochronę w naszym kraju życia, które już istnieje? Rodzić, rodzić, a co z dziećmi po urodzeniu? Gdzie są przepisy, które mają chronić życie dziecka narodzonego? Ułatwiać, wspomagać, opiekować się, dawać możliwości, dostęp do edukacji i leczenia? Teraz i tutaj, a nie w kolejce z NFZ za siedem lat? Gdzie logiczne, spójne i skuteczne przepisy mające chronić pozostałych obywateli? Gdzie jest ta ochrona życia całości społeczeństwa naszego kraju? Gdzie ochrona osób starszych, zniedołężniałych, chorych, poszkodowanych przez los, kalekich, niepełnosprawnych, nieuleczalnie chorych? Czy ktoś mógłby najpierw zająć się tymi, którzy żyją? I stworzyć warunki na tyle przyjazne, żebyśmy nie musieli martwić się o przyszłość, tych, którzy dopiero mają się narodzić?


Kiedy w końcu w naszym kraju, ustawodawcy zaczną traktować obywateli, jak normalnych ludzi, którzy chcą po prostu normalnie i godziwie żyć? A rządzący zaczną w końcu wykonywać porządnie swoje obowiązki i tworzyć takie przepisy, które to ludziom ułatwią, a nie będą na każdy kroku rzucać kłody pod nogi?


Chyba nie doczekam...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic