Przejdź do głównej zawartości

Bestia się stara, a wychodzi jak zwykle - odcinek 23

Poniżej opisane sytuacje ewidentnie pokazują, że Moje Dziecko weszło w etap "dobra ściema nie zaszkodzi". Ciekawe, kiedy do niej dotrze, że czasami jednak szkodzi, a do przymiotnika "dobra" to tym ściemom jeszcze wieeeeeeeeele brakuje. Chyba, że ona ma taką ogromną sklerozę ;)


I.


Młoda jadła coś, co wymagało doprawienia, pobiegła więc do kuchni po pieprz i sól. Po chwili pobiegła z powrotem, odłożyć akcesoria na miejsce, przy czym zatrzymała się przed półeczką, na której zawsze stoją i spojrzała z głębokim namysłem w dół. Pod półeczką bowiem stały michy Kota. W jednej akurat był świeży obiadek (patrz: gotowe żarcie z saszetki). Młoda bardzo intensywnie posoliła i popieprzyła jadło, po czym zadowolona wróciła do pokoju.


Całą sytuację zauważyłam kątem oka i chwilę potrzebowałam na przetrawienie tego, co zobaczyłam.


- Mysza - pytam się. - Co Ty przed chwilą zrobiłaś?


Widać te paniczne myśli tłukące się w czerepie Młodej, przyznać się, czy nie przyznać, a może lepiej nie, tak na wszelki wypadek, pamiętajmy - dobra ściema nie jest zła.


Oczy się robią wielkie jak spodki, że niby taka zdziwiona, to Matka łatwo łyknie, nad głową aureolka, brzdęk, się pojawia... - Niiiiiiic - odpowiada mrugając rzęsami, co ma podkreślić jej absolutną niewinność. - Mysza, no przecież widziałam, że posoliłaś i popieprzyłaś Kresce obiad. Po co to zrobiłaś? Przecież ja się nie czepiam, tylko się pytam dlaczego?


Dziecko zmienia taktykę - Bo ja chciałam, żeby jej lepiej smakowało! - ryczy, zalewając się łzami, nie dając sobie na spokojnie wytłumaczyć, że przyprawy to nie jest coś, co kot zjadać powinien. Ryczy, omdlewa, wala się bezwładnie po kanapie i podłodze - otchłań rozpaczy. To chyba po to, żeby zatrzeć złe wrażenie :)


II.


Mąż udał się do łazienki, otworzył klapę od kibelka i zakrzyknął: - Ojezusmaria!!!!! odskakując na bezpieczną odległość. Jak się już uspokoił, padło pytanie - Matyldo, co wyrzuciłaś do ubikacji. - Niiiiiic! - tak, właśnie tej odpowiedzi należało się spodziewać. Po krótkiej analizie faktów i małym przesłuchaniu okazało się, że potwór wynurzający się z kibelka to resztka hot-doga. Bo się Młodej wylała na niego woda, więc zamiast wyrzucić do kosza, wyrzuciła do ubikacji, bo tu woda, tam woda, to się jakoś konweniuje. Skończyło się rykiem rozpaczy, bo przecież chciała po sobie posprzątać, a tata zadaje niewygodne pytania.


Opowieść snuł mi wieczorem Mąż, bo ja akurat wtedy wylewałam z siebie siódme poty, dbając o swoją smukłą kibić i jędrne (hahahaha!) pośladki i w odkrywaniu potwora w kiblu nie brałam udziału. - I wiesz - opowiada Mąż, a ja się chichram - otwieram tę klapę, a tam COŚ się patrzy na mnie, bułka rozmokła i pływała taka rozdyźdana, a ze środka wystawała smętna resztka parówki. Zanim zrozumiałem, na co patrzę...


To takie chwile, w których zaczynasz wierzyć w te wszystkie urban legends o wężach wypływających z urządzeń sanitarnych :D Jakby Mój Mąż miał przy sobie jakiś kijaszek, to by pewnie zamordował tego hot-doga z zimną krwią :D

Komentarze

  1. No to się uśmiałam, znaczy Młoda daje z siebie wszystko... a przecież wiele jeszcze przed wami :D wiesz co, Ty tu spisuj wszystkie takie perełki, będę baaardzo wdzięczna, bo jak tak bardzo lubię czytać historyjki z udziałem nieletnich :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Matyldą każdy dzień jest dla mnie nowym, ciekawym nieznanym :) Teksty staram się zapisywać - tak powstała seria Rozmów z Bestią, które publikuję w odcinkach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic