Przejdź do głównej zawartości

Rzeczy ważne i ważniejsze

Tak się złożyło, że Mąż wyjeżdża na wyjazd integracyjny z firmy, w której pracuje.


Tak się również składa, że Młoda tego wieczoru nocuje u koleżanki.


Co oznacza, że po raz pierwszy od kilku lat mam zupełnie samotny, samiuteńki wieczór, nie licząc Kota i muchy, która od wczoraj lata po naszym mieszkaniu odmawiając jego dobrowolnego opuszczenia.


Sama, samiutka, samiuteńka. Ogrom szczęścia właśnie powoli zaczyna do mnie docierać :D


Pierwszą moją myślą było: posprzątam.


Na szczęście szybko oprzytomniałam ;) i uznałam, że butelka wina i drugi sezon Wikingów to zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Bo trzeba mieć w życiu jakieś priorytety.


Delektuję się i napawam niedaleką przyszłością. Pewnie taki splot wydarzeń nieprędko mi się znowu trafi.

Komentarze

  1. Aaaa! Uwielbiam ten stan! Wtedy tyle rzeczy przychodzi mi do głowy, że nie wiem na co się zdecydować, a chciałabym robić wszystko!!! Och, jak rzadko się to zdarza... Gromadzę wówczas dobra wszelakie - telewizor, laptop, książka, krzyżówka i inne takie (odkurzacz niekoniecznie:) Przeważnie kończy się na tym, że z niczego nie korzystam i zasypiam pośród tych cudów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zrealizowałam swój niecny plan zanurkowania w Wikingów. Dodatkowo obżarłam się niesamowicie. To znaczy miałam sobie zrobić lekki obiad w postaci makaronu z podsmażoną cukinią, ale cukinia uznała, że zbyt długo nie zwracałam na nią uwagi, więc wyszła sama z lodówki. Plan B objął rozmrożenie jakiegoś sosu z zamrażarki, bo już mi się nie chciało biegać do sklepu. I niestety sosu było ilościowo na dwie osoby, ale co tam - ja nie dam rady? - potrzymaj mi cydr. Na szczęście cały sezon serialu oglądałam przez kilka godzin, zdążyłam więc przetrawić na tyle, by dotoczyć się do łóżka. Z rzeczy pożytecznych - wyprałam pokrowce z kanap. Ale to głównie zasługa pralki... Dawno już nie spędziłam tylu godzin pod rząd tak szalenie nieproduktywnie :D Mój Bożę! Ależ mi sie to podobało!

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak tam Wikingowie? Mam nadzieję, że nie rzuciłaś ich w połowie z okrzykiem "WANNA! Muszę umyć wannę!" czy coś w podobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wikingowie zdecydowanie wygrali z cała resztą :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Robię coś, co jest strasznie nudne, ale jednak z tyłu głowy lata mi słówko: satysfakcja - ot taki dylemat

Wiecie, jak to jest? Pewnego dnia zachciewa się takiej babie leniwej, ale też takiej, co to potrafi się zaprzeć i zacisnąć zęby, no więc zachciewa się nagle babie wyjść z kuchni i zrobić coś ekscytującego.  Ekscytacja poza kuchnią może objawiać się w wyniku posmarowania ryjka rano kremem nawilżającym "na noc", tudzież poza domem - jazdą komunikacja miejską bez ważnego biletu, albo jazdą samochodem bez dokumentów, przy czym oba te zdarzenia muszą być wykonywane świadomie, bez świadomości, że się tych rzeczy nie ma, nie ma ekscytacji... No wiecie, taka baba przykładowa mogłaby wymieniać i wymieniać różne przykłady życia na krawędzi, ale podam jeden. Biegi przełajowe z przeszkodami. Takich imprez w całej Polsce jest wbrew pozorom całkiem sporo, zeszłej jesieni znalazłam jedną, mieliśmy rodzinnie pojechać, zobaczyć, jak takie "cóś" wygląda na żywo, żebym na wiosnę 2018 mogła się mentalnie przygotować i zacząć startować.  Widocznie jednak zachłysnęłam się tym

Zakręcenie życiowe - poziom fyfnosty

Co robi idiotka, jak ma za dużo spraw na głowie i nie ogarnia? Przytula kolejny problem i kolejną rzecz do załatwienia, bo jak nie ogarniam, to może jestem po prostu źle zorganizowana?... Ktoś zna z autopsji? Efektem zakręcenia są sytuacje lekko komiczne, we mnie wzbudzające niepokój, jednakże stanowiące świetny materiał do anegdotek... Otóż.... Budzi mnie rano budzik, natarczywie i stanowczo. usiłuję z zamkniętymi oczami wymacać telefon, żeby wyłączyć te irytujące dźwięki, które wbijają mi się w mózg. Myślę sobie "O rany, ale jestem niewyspana. Poziom zmęczenia na oko czwartkowy." Więc wstaję ucieszona myślą, że jutro piątek, piąteczek, piątunio, a potem weekend, więc może trochę odpocznę, gdy nagle, strzałem znikąd, życie uderza mnie w potylicę i rodzi się we mnie - bynajmniej nie błogie - uświadomienie czasoprzestrzeni. Laska, weekend się właśnie skończył, jest poniedziałek 6 rano, świat przed tobą stoi otworem... Oka, ale dajcie mi chwilę, przynajmniej otworzę oc

Zmiana daty

Muszę przyznać, że ostatnie dni minionego właśnie roku spędziłam tak jak chciałam - leniwie... No, może gdybym nie miała dziecka, repertuar filmowy dobrałabym inaczej, ale mówi się trudno i ogląda się dalej, chociaż szczerze powiedziawszy taka "Koralina" na-ten-przykład, to mną lekko wstrząsnęła. W Święta Młoda dostała od dziadków puzzle - dwa razy po 500 elementów. Szybkie obliczenia dały mi nadzieję, że jeden obrazek powinien się zmieścić na takim małym stoliczku, który mieliśmy do dyspozycji w naszym pokoju w Dziczy. Nieważne, że dwudziesta minęła, że Młoda powinna iść spać, że może by jej książkę poczytać... nie-waż-ne!. Ja kocham puzzle i nie układałam ich ponad 10 lat! Te z "My little pony"i "Księżniczkami Disney'a" się, proszę Państwa, nie liczą... Postanowiłam nadrobić zmarnowane lata. Mąż i dziecko postanowili mi pomóc i musiałam tłumić warczenie, że ja chcę SAMA!!!! - no przecież wspólna, rodzinna zabawa, nie będę znowu taką zołzą, dla nic