Rozmowa z Mężem na komunikatorze o książkach, które musimy oddać do biblioteki. Pytam, które wrzucał dzisiaj do samochodu. Odpowiedź Lubego: - Adepta, Namiestnika i Strasznie mi się podobasz
I wiecie, przez chwilę się nawet zdziwiłam, co on taki frywolny ;) i mnie tu jakieś komplementy rzuca w trakcie pracy, zanim dotarła do mnie brutalna prawda...
Oczywiście zaraz się zreflektował i zaczął podkreślać, że tak oczywiście, że mu się podobam, jakżeby nie i w ogóle... bla, bla, bla. No to chyba logiczne jest - dziś rano wskoczyłam w sukienkę i Mąż mnie w niej widział przed pójściem do pracy, więc ekhm, ekhm, po prostu NIE MA OPCJI, żebym mu się nie podobała. A skromność to moje drugie imię :D
P.S. Chciałam tylko zaznaczyć, że w twórczości Pana Przechrzty to się zakochałam i już dawno nie przeczytałam książki w takim tempie, zarywając nocki, czytając ją przy garach, przy jedzeniu (no wiem, wiem), pod prysznicem też bym czytała, gdyby była wodoodporna :).
Hyhyhy :) Frywolny mężuś:)
OdpowiedzUsuńWiesz co, to nie byłoby takie głupie, gdyby tak do nas sypali tekstami z tytułów książek. No, bo skoro tak sami z siebie nie potrafią... Tylko trzeba im właściwe książki podrzucac, bo jak by mi tak Tomek, na każde pytanie/prośbę odpowiadał tytułem jednej z moich ulubionych, G. Musso, to co chwilę słyszałabym "Potem." Chyba by mnie szlag trafił :D
Co ma zrobić kobieta, jeżeli ma partnera czytającego tylko literaturę fachową ze swojej dziedziny? Pogodzić się z brakiem komplementów? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńteraz staranniej sortuj wypożyczane tytuły, a komplementy staną się zjawiskiem powtarzalnym - chyba, że zaczniesz od wątpliwych tytułów, co też ma swoje plusy - można sprokurować ładną awanturkę znienacka.
OdpowiedzUsuńuśmiecham się z sympatią.